Facebook

Prawa autorskie: spozo. Obsługiwane przez usługę Blogger.


STRONĘ PRZENIESIONO NA :

www.travelmoto.pl


ZAPRASZAMY









Foto: spozo
Tekst: spozo
Amsterdam w maju – czyli jak można nisko upaść
czyli: Ralacja z wyjazdu do Amsterdamu, miasta pięknego za dnia i urokliwego w nocy, a także depresji ... geograficznej










Weekend majowy zaczął zbliżać się wielkimi krokami. 
Plan na weekend oczywiście motocyklowy jest bardzo prosty: objeżdżamy Słowację i Czechy – niezmiernie cieszę się na ten wyjazd. 
Z radości wytrąca mnie telefon: jedziemy do Dani. 

Pivo wypadło z ręki, puszka pokulała się pod stół. 
Hm, trudno nie będzie winkielaków, czeskiego piva, ale za to będzie dobre towarzystwo przyjaciół – więc Dania.
Dwa dni przed wyjazdem telefon: nie Dania, a Holandia – Amsterdam. Czyli miała być jazda po winklach, będzie po autostradzie – trudno, Amsterdam to piękne miasto, takie żywe, nieobliczalne. 
Mam nadzieję, że choć pogoda nie będzie tak zmienna jak my – jeszcze wtedy nie wiedziałem jakże się myliłem 
Ale tam gdzie my to i zabawa przednia, więc z góry wiadomo, że będzie świetnie 
Wyjazd planujemy w piątek na 16h, ale ja wiem, że z pracy nie zdążę, więc sugeruje 18 h, ale od rana w pracy moje szare komórki myślą tylko o jednym – jazda, jazda – więc nie wytrzymuje i urywam się wcześniej. Chwile po 16 h melduje się w umówionym miejscu, reszta dojeżdża o …17. Szybkie kilka fotek, kilka kawałów i od początku dużo śmiechu i szorujemy dalej. 

Obrazek



Wyjechali: Ewelina na DR-ce, Andrzej na Afryczce, Max na GS dużym i ja na GS troszke mniejszym. Dzień mamy piękny, słońce pięknie świeci w kask, wiatr delikatnie owiewa nasze tekstylia, a my snujemy po naszych równomiernie rozłożonych dziurach na drogach. 
Stajemy na kawę, pani w barze nie chciała dać się poderwać – więc skończyło się rosołem z kur wielu .

Obrazek


Obrazek


Nie mogliśmy się pożegnać na kilka dni z ojczyzną bez … obiadu, choć o tej porze to raczej kolacja, tym bardziej, że kończymy ją już po zachodzie słońca. Obiado – kolacja smaczna i cudownie nastraja nas do dalszej jazdy, więc zmuszamy się do opuszczenia niewygodnych krzeseł i pustych talerzy na rzecz wygodnych siedzeń naszych motków i grzejemy na granicę.

Na autostradzie jedziemy, jedziemy, jedziemy … do okoła niezmiennie czarne krajobrazy (w końcu noc  ), jedynie krótkie postoje na tankowanie i rozprostowanie starych kości. Każdy postój dodatkowo okraszamy porcją humoru poprzez kawały i śmiechy z byle czego. 

Obrazek



Obrazek

Niektórzy znudzeni ciągłą jazda – pchają motor 
Obrazek


Do znajomych w Niemczech dojeżdżamy o 4 nad ranem, pivko, kilka opowieści i kładziemy się spać równo ze śpiewającymi ptakami za oknem, które … właśnie wstawały:)
Wcześnie rano skoro świt, czyli tak koło 12 h wstajemy i po pysznym objedzie, który nie tylko pobudza nasz organizm, ale także łechce nasze podniebienia ruszamy dalej.
Przed wyjazdem cieszymy się, że pogoda nam dopisuje – pierwsze tak ciepłe dni w tym roku. I tak cieszyliśmy się jeszcze z godzinę, do momentu gdy … zaczęło padać (wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że już prawie cały czas będzie padać), więc szybko uzupełniamy odzież i pchamy się w deszcz i do Amsterdamu. 
Granica pomiędzy Niemcami, a Holandią jest prawie niezauważalna. Zatrzymujemy się na pierwszej stacji benzynowej śmiejąc debatujemy nad tym skąd poznać, że jesteśmy w Holandii.
W związku z tym pada kilka zabawnych kawałów i żartów, np:
Pytanie: Po czym poznać, że jesteśmy w Holandii ?
Odpowiedź: Po tym, że krowy są ładniejsze od kobiet.
(przepraszam, jeśli uraziłem jakąś Holenderkę obecną na tym forum)
Powyższe żarty nie sprawdziły się w Amsterdamie, ze względu na duże wymieszanie narodowościowe.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Przed Amsterdamem upadamy coraz niżej … pod poziom morza. Rzekłbym nawet, że wpadamy w … depresję na szczęście geograficzną 
Sam Amsterdam wita nas o dziwo bez deszczu. Pakujemy się na kemping pełny wesołych ludzi, odgłosy wielojęzykowe jak na wieży Babel. Jeszcze tylko rozbicie namiotów, tzn niektórzy qucheby rozwijają w 3 sekundy i drugie 3 sek na matę samopompującą, a niektórzy męczą się z rurkami i popmują materace. Po zalokowaniu się na skrawku trawnika pchamy się na zwiedzanie miasta, by po 200 metrach … przystanąć na pivo
Obrazek

Obrazek

Miasto zwiedzamy z niezwykłym zainteresowaniem, a interesuje nas wszystko  
Obrazek


Obrazek

Obrazek

W pierwszej kolejności trafiamy na … rury z wodą. Jedna pokazuje poziom morza, druga poziom wody w okolicznych kanałach, a trzecia poziom wody podczas powodzi w którymś tam roku. Robi wrażenie i przytłacza ..
Obrazek


Obrazek

Obrazek


Po zachwycie nad inżynierią hydrologiczną Holandii udajemy się dalej.
Zwiedzmy muzeum erotyczne, gdzie zrywamy się ze śmiechu pozując w erotycznych pozach wyginając powabne ciała przed fotograficznym obiektywem 

Obrazek

Obrazek

Kobieta doskonała
Obrazek


A krowy chodziły nawet po sufitach
Obrazek

Obrazek

I tak cała noc zeszła nam na uciechach, morzu piva i … nad ranem wróciliśmy do naszych materiałowych domków, różnymi ścieżkami, a każdy odnalazł swój kącik 
Obrazek

Plan na rano jest prosty: wstajemy, wzmacniamy organizm dawką pożywnego holenderskiego śniadania, jedziemy na miasto, zwiedzamy, robimy artystyczne foty i po obiedzie wracamy do znajomych w Niemczech. Niestety założenia planu całkowicie się rozmyły. Skończyło się na: późnym wstaniu, słabym śniadaniu i … wyrywamy prosto do Niemiec, a głowy tak wielkie, że kaski ciężko wcisnąć. Dobrze, że pada - przynajmniej organizmy nasze ostygły 
Po przekroczeniu granicy Holendersko – Niemieckiej startujemy dalej ... w trzy maszyny.

Obrazek

Po drodze zahaczamy o miasteczko Bad Essen ,które podziwiamy za czystość i kwiaty, ale nie tylko.
Obrazek

Obrazek

Obrazek


Podziwiamy także rumaka, którego każdy może dosiąść
Obrazek


Przed wieczorem dojeżdżamy do znajomych (oczywiście cały czas w deszczu), którzy czekają na nas ze smakołykami, przy których łącznie z pivem i whiski spędzamy czas na opowieściach, dyskusjach i takich tam do północy.
Na dugi dzień tradycyjnie wcześnie rano skoro świt … tak około 10 h wstajemy. 
Choć niektórzy niewyraźni

Obrazek


Obrazek

Obrazek

Obrazek

Przed wyjazdem niektórzy wciskają się w ciuchy przeciwdeszczowe „oryginalne osłony na buty BMW”
Obrazek

Jadąc pierwsze kroki kierujemy do Minden gdzie zwiedzamy ciekawy obiekt: kanał do przepraw barek, który płynie górą w specjalnej niecce, a pod spodem ... droga i rzeka. Niezwykle ciekawe miejsce.
Obrazek




Obrazek


Obrazek

Obrazek

Obrazek

A przed nami ponad 600 km jazdy austodradami, tak więc nie zastanawiając się pchamy się dalej ku Polsce. Jazda niezmienna: deszcz, tankowanie, batonik. Stałe elementy jedynie co niekiedy poprzerywane jakimiś drobiazgami, np. przepychanie się przez korki. Po przekroczeniu granicy jeszcze jedna atrakcja: jazda w Polsce po autostradzie niczym tarka. Po 50 km miałem jej już dość – wyczęsło mnie niczym na leśnej drużce.
Obrazek

Wróciliśmy w poniedziałek wieczorem, dodając do życiorysu naszych motków dodatkowe ponad 2 tys km. Zmęczeni, ale usatysfakcjonowani, choćby tym, że większość czasu spędziliśmy na naszych dwukołowych przyjacielach. Mój GS był zadowolony – w końcu w Amsterdamie był pierwszy raz.
Niestety nie zdołaliśmy zarejestrować jak nisko upadliśmy, ale na pewno było to kilka metrów poniżej poziomu morza. Na szczęście moralnie nie upadliśmy 







1 komentarze:

Miroo pisze...

Łukasz wymiatasz z tymi relacjami :)
Szacun!!!